tytuł: "Miasto 44"
gatunek: Dramat wojenny
produkcja: Polska
reżyseria i scenariusz: Jan Komasa
O filmie:
Miasto 44 to współczesne, nowoczesne, udoskonalone technicznie spojrzenie na odległe o raptem 70 lat powstanie warszawskie. Spojrzenie oczami dwojga kochanków. Czy miłość przetrwa? Czy przetrwa życie?
Moim zdaniem:
Po pierwsze klimat filmu idealnie oddaje cala płyta Lao Che, którą proponuję teraz włączyć oraz w ciszy i skupieniu przesłuchać. LINK
Komasa fantastycznie wykorzystał udogodnienia obecnych czasów by przybliżyć nam ogrom owej tragedii. Perfekcyjnie połączył muzykę i efekty. Jest to zdecydowanie perełka wśród kinowych pozycji. Jeśli zaś chodzi o fabułę, to o filmie krążą plotki iż jest on bardzo teledyskowy i pusty. Można spotkać się z opiniami, że produkcja jest bardzo przerysowana i zupełnie nic nie wnosi, żadnego przesłania. Czyżby? Przecież efekty spisują się na medal przyciągając widownie. Poza tym odkąd obejrzałam ten film myślę tylko o tym jak duże było cierpienie powstańców. Ale nie jest to ta przelotna myśl typu "współczuję im", "pomodlę się za nich", "odeszli w dobrej sprawie", "dobrze, że nie mnie to dotknęło". Oglądając ten film uświadomiłam sobie, że życie nie jest czarno białe. Nigdy nie jest całkiem dobrze, ani całkiem źle i nie ma ludzi, czy narodów złych i dobrych. Na razie jesteśmy wolni. Ale tak niedaleko nas rozlewa się krew... Człowiek jest zaś zbyt złożony, by skupić się na jednej ścieżce. Tak jak w życiu, tak i w filmie przeplatają się miłość z nienawiścią, przerażenie z wolą walki, desperacja z odwagą. Czy człowiek ma w sobie tyle siły by się nie poddawać, mimo że jest świadkiem śmierci (nawet swoich ukochanych)? Czy do widoku krwi można się przyzwyczaić? I właściwie czy warto jest walczyć o swoje życie mimo iż wszystko co kochaliśmy już nie istnieje? Ten film na pewno pokaże każdemu jak wiele warte jest ludzkie życie i jak delikatne ono jest. Jak łatwo je stracić, bądź komuś odebrać i jednocześnie ile to samo życie może znaczyć dla kogoś innego.
Ach. Świat jest dziwny. Ale dziwniejsze jest to jak bardzo może "człowiekiem gardzić człowiek".
PS: Dwie sceny które mną najbardziej wstrząsnęły to po pierwsze moment gdy mały braciszek błaga swego starszego brata by ten go nie opuszczał, po drugie wypowiedź chłopca który umierał w dniu swoich 19 urodzin! Dlatego po obejrzeniu tego filmu tak bardzo przypomniała mi się myśl pewnego poety... "a kiedy trzeba na śmierć idą po kolei". Pamiętacie?
Jakoś tematyka powstania, wojny wydaje mi się aż nadto wykorzystywana w ostatnim czasie, ale na ten film chciałam iść. I właściwie to mieliśmy iść na to jutro ze szkołą, ale ostatecznie okazało się, że na inny film... mam nadzieję, że się nie rozczaruję ;)
OdpowiedzUsuń