wtorek, 27 marca 2012

Historia romantyczna

Dziś jest taki piękny słoneczny dzień. Radośnie i optymistycznie powitaliśmy już wiosnę, zaś wczoraj była moja rocznica (pięciu miesięcy z Łukaszem). Są to więc dla mnie osobiście dni radosne mimo że uporczywie dręczy mnie zapalenie ucha. Mam nadzieję że u was również wszystko się wyrównuje (jedno radosne zdarzenie znieważa inne przykre), by na koniec wszystko to i tak straciło odrobinę na waszej uwadze, na rzecz ogromnej dawki optymizmu i radości jaką niesie ze sobą wiosna : ). Choć mówi się że to lato jest okresem imprez, miłości, zabaw, okresem, w którym z łatwością ignorujemy nie miłe i dyskomfortowe sytuacje, to już w wiosnę trzeba się powoli wpędzać w ten nastrój. Zwłaszcza że to wiosna po tak męczących mrozach i przytłaczającym ciężarze ubrań w krótkim czasie z łatwością zmienia nastroje ( i stroje zresztą też :p) i pozwala odetchnąć z uśmiechem na twarzy. Skoro więc mamy tak pozytywny, optymistyczny i radosny czas, a ja marnuję go w domu, to aby się do czegoś jeszcze przydać pisze dla was...



Historię romantyczną



<Z PAMIĘTNIKA EMILII>

14.02.2011 – walentynki


Dziś dzień jak co dzień. Tak przynamniej pomyślałam gdy tylko się obudziłam. Jak co dzień wstałam więc z łóżka, pospiesznie się ubrałam, zjadłam jogurt i pobiegłam do szkoły. Jak co tydzień przyszłam na poranne zajęcia z matematyki. Jak co miesiąc postanowiłam że zacznę się odchudzać i zamiast pączka kupiłam jabłko. Jak co roku dzielnie i uważnie ignorowałam tą głupią i nudną walentynkową zabawę w „zakochanych” .
Po powrocie ze szkoły dom był pusty (rodzice w pracy, siostra w szkole). „Dzień jak co dzień” – pomyślałam z szyderczym uśmiechem. Przetrwałam go. Zdołował mnie jednak bukiet kwiatów, które rano dostała mama od taty. Obok niego leżał lizak z karteczką „dla Emilki od tatusia”. Asia pewnie dostała swojego rano, ale ja wyszłam za wcześnie. „Jak to miło że ktoś jeszcze o mnie w tym dniu pamięta” – próbowałam się pocieszyć. I tak wiedziałam że to z grzeczności, ale starałam się o tym nie myśleć. Najgorszą rzeczą jaką mogłam zrobić było włączenie telewizora – nieustanna paplanina o zakochanych skutecznie i szybko wpędziła mnie w potwornego i przerażającego doła.
To tego okropnego dnia poznałam Jego. Nie mogłam dłużej wytrzymać w domu, gdzie ciągle przypominano mi jaki mamy dziś dzień. Otóż, jakby tego było mało Asia wróciła ze szkoły i postanowiła pochwalić mi się pięcioma walentynkami! (Ona ma 10 lat, ja 15 – oprócz 5 lat różni nas jeszcze 5 walentynek!) Nie zamierzałam czekać aż wrócą rodzice i zaczną świętować dzień zakochanych. Wyszłam na spacer. Idąc tak po zaśnieżonym parku i mijając kolejne pary zakochanych przysiadłam na jednej z opuszczonych ławek i zaczęłam przyglądać się przechodniom. Raptem obok mnie usiadł wysoki i przystojny chłopak… 


<ROK PÓŹNIEJ>

14.02.2012 – walentynki


Dziś są walentynki. Usilnie starałam się nie myśleć o wczorajszym dniu. Zdawało mi się że w tym roku ignorowanie walentynek będzie trudne, zważając na to że od roku jestem jedną z tych głupich i szczęśliwie zakochanych par. Nie myliłam się, było to trudne, ale z innego powodu. Dziś cały dzień trudziłam się by nie rozryczeć się na lekcjach, przerwach, w autobusie… w domu pozwoliłam już sobie na płacz. Otóż ciężko jest normalnie funkcjonować tego dnia, mając świadomość, że ukochana osoba jest na ciebie śmiertelnie obrażona z powodu wczorajszej kłótni.
Gdy tak płakałam do drzwi zadzwonił dzwonek. Otworzyłam je i ujrzałam Kamila. W ręku trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Zobaczyłam że jedna z nich jest sztuczna i gdy chciałam już coś powiedzieć on mnie wyprzedził mówiąc „Przestanę cię kochać dopiero wtedy, gdy wszystkie róże zwiędną.” I choć znałam już podobny patent na podryw to i tak ze wzruszenia pociekły mi łzy. Rzuciłam mu się w ramiona i czule ucałowałam.
Poszliśmy do parku na „naszą ławkę” i wspominaliśmy różne historie… Spod namiotów, z ognisk i tą jak się poznaliśmy (jak Kami usiadł obok zapłakanej mnie i zaproponował wspólne rekreacyjne spędzenie dzisiejszego dnia by zabić czas). Na koniec poszliśmy na gorącą czekoladę do kawiarni… Chciałabym by ten dzień nigdy się nie kończył.


_______________________________________________________
Jeżeli chcecie poznać inne historie Emilii i Kamila dajcie znać. Jeżeli się spodoba to raz na tydzień, lub częściej lub rzadziej będę pisała coraz to nowe kartki z pamiętnika Emilii z serii „historie romantyczne” : ).

1 komentarz:

  1. bardzo podoba mi sie ta historia :) fajnie
    http://fall-in-bottom.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń