wtorek, 19 lutego 2013

"Kwiaty na poddaszu"

Każdy pisarz (autor pamiętnika, bloga, recenzent...), który recenzuje książki zna pewnie moje dzisiejsze poczucie. Gdy przeczytam taką bardzo, ale to bardzo, bardzo dobrą książkę to czuje że muszę ją wszystkim polecać, ALE jednocześnie w pierwsze dni po przeczytaniu, nie chcę się wypowiadać na ten temat, ponieważ jestem przepełniona różnorodnymi emocjami. Utwór wypełnia każdą moją myśl, moje sny, wszystko mi się z nim kojarzy i go przypomina. Próbuję więc o nim "zapomnieć" i omijam recenzje, bo przecież nie chcę stworzyć posta pełnego zbędnych powtórzeń "niesamowita", "wspaniała", "czytać! czytać! czytać!". Tak więc czekam aż ten stan nieposkromionego zachwytu minie. Jednak gdy faktycznie minie, to doskonale pamiętam co działo się w poprzednich dniach i nie chcę znów do tego wracać i znów omijam recenzję. Tak bardzo się boję znów utracić rzeczywistość i chwile skupienia, a jednak napiszę...

tytuł: "Kwiaty na poddaszu"
autor: Virginia Cleo Andrews

Książka którą przeczytałam wciągu jednego weekendu, na śmierć zapominając o bożym świecie.

Książka opowiada historię czwórki rodzeństwa, które przeżywa niesamowity dramat. Gdy w wyniku tragedii ginie najukochańsza i najpotrzebniejsza głowa rodziny matka zabiera dzieci do domu swych nieprzyzwoicie bogatych rodziców, którzy wyrzekli się jej z powodu małżeństwa z jej wujem. Problem w tym że dziadkowie głównych bohaterów wydziedziczyli znienawidzoną córkę, a naprawić błędy będzie jej bardzo trudno. W strachu przed ojcem kobieta zamyka na poddaszu dzieciaki mając nadzieje, że prędko na nowo udobrucha ojca i wtedy mając już pieniądze przywróci całej rodzinie szczęśliwe dni. Czy jej się to uda? I czy w obliczu tak wielkiego dramatu i niebezpieczeństwa, jakim jest więzienie młodych powoli dorastających dzieciaków w pokoju z ogromnym poddaszem, dobre dni w ogóle zdążą powrócić?

To piękna i niepowtarzalna historia. Jakże się cieszę, że zakończona jest początkiem kolejnej części. To jest - tworzy kilkutomową sagę. Szczerze mówiąc to chyba jeszcze nie spotkałam się z taką ogromną kreatywnością i wyobraźnią pisarza. To naprawdę niespotykana historia. Inna niż wszystkie.

Na początku chciałam powiedzieć, coś typu "Nakazuję przeczytanie. I owszem dobrze widzicie: nakazuje, a nie zalecam" ale postanowiłam, że z tego zrezygnuję. Jak zawsze zrobicie co chcecie. Jak dla mnie książka ta to majstersztyk i bezwarunkowo trafi na listę pozycji "lektur nakazanych" ("must be read"). Ponad to staje się moją ulubioną pozycją.

Mały uwięziony sześcio, bądź siedmioletni chłopczyk napisał piosenkę:
"Chciałbym, żeby noc się skończyła,
Chciałbym, żeby zaczął się dzień,
(...) Chciałbym, żeby było wczoraj,
Chciałbym się bawić i grać..."

Zdanie będące sednem sprawy:
"To nie miłość rządzi światem - tylko pieniądze"

Zdanie od którego zaczyna się powieść:
"Kiedy byłam małą dziewczynką, naiwnie wierzyłam, że całe moje życie będzie jak jeden długi, cudowny letni dzień."

I zdanie rozpoczynające niepowtarzalną historię:
"Zanim umrzesz będziesz mieszkała w tysiącu pokoi."

3 komentarze:

  1. Podobno ciekawa :)

    http://teenagers-troubles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaje się być bardzo ciekawa, chyba ją przeczytam.
    P.S. Bardzo mi się podoba ta piosenka w tle, idealnie trafiłaś bo to jedna z moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę polecam, a co do piosenki to według mnie pasuje do ogólnego nastroju na tym blogu :>

    OdpowiedzUsuń